aaa4 |
Wysłany: Wto 12:18, 03 Paź 2017 Temat postu: |
|
-Och, o nic. No, dobrze. Zapytaj mnie, kto mi sie oswiadczyl! - Piera zarumienila sie i zdmuchnela puszysty mlecz.
-Ojej! Och, ty zdobywczyni trofeow! Ile razy Sandre bedzie jeszcze probowal?
Alexander Sorentay zostal porzucony w dramatycznych okolicznosciach przez corke adwokata Kseneya, Mariye, ktora na dwa tygodnie przed slubem uciekla z wedrownym sprzedawca guzikow z Vermare i nigdy wiecej nie pojawila sie w Portacheyce. To wydarzenie przycmilo bulwersujacy temat zerwanych zareczyn Piery. Alexander powstrzymywal swoje pragnienie zawarcia zwiazku malzenskiego tak dlugo, jak wymagala tego przyzwoitosc, lecz ani dnia dluzej, kiedy to raz jeszcze uderzyl w konkury do swej pierwszej milosci. Tym razem jego zaloty byly jawne, po prostu widowiskowe. Zwalczyl juz swoj wstyd i nie musial sie obawiac zniszczenia jej reputacji, poniewaz wszyscy wiedzieli, ze nie odnosi on zadnych sukcesow. - On sie zaleca, a ona go zniecheca - powiedziala Marta Astolfeya i stalo sie to ogolnym podsumowaniem sprawy. - Nadal sie zaleca? - pytal Emanuel, kiedy Valtorskarowie przychodzili po kolacji posiedziec na tarasie panstwa Sorde wychodzacym na jezioro. Piera odpowiadala: - O, tak, wujku, aja nadal go zniechecam! - Z poczatku zaloty Alexandra ja martwily, bo nigdy nie przezwyciezyla w sobie poczucia winy z powodu tego listu, jaki napisala do niego z Aisnar, lecz jego wytrwalosc wyczerpala najpierw jej litosc, a vacu warszawa cierpliwosc. Byla grzeczna i umiejetnie unikala obrazenia jego rodziny, przychylnej temu zwiazkowi, lecz nie miala zamiaru przyjac resztek po corce prawnika.
-Rzeczywiscie, Alexander - powiedziala. - Nie, nie. To byla niespodzianka. Grom z jasnego nieba. Zgadnij! Nigdy nie zgadniesz.
-Nie ma nikogo - odparla Laura, robiac w myslach przeglad odpowiednich mlodziencow. - Naprawde nie ma tu zadnych mezczyzn, jesli przyjrzec sie im pod tym katem.
-Nasz rzadca. Gavrey.
-Co, Gavrey?
-To on.
-Gavrey - powtorzyla Laura. |
|